Poznaj branże

Gerhard Manfred Rokossa

autor: Paweł Kralka

"Większość ludzi prowadzi firmę tylko dla pieniędzy, oczywiście ja też muszę zarabiać, ale dla mnie na pierwszym miejscu jest produkt i zadowolony klient. Najcenniejsze jest to, jak jestem na targach i widzę zachwyt u ludzi oglądających moje produkty. To jest bezcenne."
gm-rokossa.jpgpin
Zobacz całą galerię
Paweł Kralka: Spartherm istnieje od 1986 roku, ale kominkami zajmował się Pan już 10 lat wcześniej. Jakie były początki i dlaczego właśnie ta dziedzina?
Gerhard Manfred Rokossa: Wychowałem się u moich dziadków, tam nie było ani centralnego ogrzewania ani innych dogodności, tam był tylko dziadek i piece. Nie miałem rodziców i jedyne ciepło domowe to był właśnie ogień w kominku. Miałem marzenie żeby we własnym domu, bo nigdy wcześniej nie miałem własnego domu, zbudować kominek. Żeby tam właśnie było to ciepło ogniska domowego. I tak się zaczęło, zbudowałem sobie kominek, później sąsiadom i wszyscy byli zachwyceni. Były to lata kiedy kominki jeszcze nie były takie popularne. Moim celem było rozpowszechnienie budowania kominków w swoim regionie. Z wykształcenia jestem technikiem, więc stosunkowo łatwo było mi konstruować kominki. Z czasem stały się one moją pasją, a nie tylko sposobem na zarabianie pieniędzy. Stałem się głodny sukcesu, realizowałem swój plan w każdym detalu i nie zbaczałem z obranego celu.
P.K.: Czy od początku działalności był Pan sam czy Pan był związany z jakąś drugą osobą w spółce?
G.M.R.: Był okres kiedy współpracowałem z partnerem, ale nie był to owocny okres. Wtedy współpracował już ze mną mój syn, więc poszliśmy każdy w swoją stronę, ja postawiłem na rodzinę. Uważam, iż do celu szybciej można dojść samodzielnie unikając kompromisów.
P.K.: Zakład produkcyjny w Strzelcach Krajeńskich powstał już 10 lat po rozpoczęciu działalności Spartherm. Dlaczego zdecydował się Pan przenieść część produkcji do Polski? Ze względów ekonomicznych, czy może to raczej sentyment do naszego kraju (nie każdy wie, że jest Pan związany emocjonalnie z Polską)?
G.M.R.: Bardzo dobre pytanie. Moja pierwsza żona była Polką, ja nigdy nie straciłem kontaktu z Polską, często odwiedzaliśmy rodzinę. Pochodzę z Kamiennej Góry, w Gorzowie Wielkopolskim miałem kolegów, których poznałem w Niemczech. Nasza firma rozwijała się bardzo dynamicznie, poszukiwałem partnerów, z którymi mógłbym rozpocząć współpracę w dziedzinie produkcji i właśnie w Gorzowie takich poznałem. Nie ukrywam, że miałem inne kraje do wyboru, ale do 20-go roku życia byłem związany z Polską, więc ta mentalność i sposób pracy mi odpowiadały. Dla mnie było jasne, tylko Polska i żaden inny kraj. Później zaczęła się sprzedaż urządzeń w Polsce i uważam, że to my byliśmy tutaj pionierami w dziedzinie produkcji kominków.
P.K.: Jak ocenia Pan, rozwój polskiej branży na przełomie ostatnich lat?
G.M.R.: Mój syn ma teraz 48 lat, ja 48 lat jeżdżę do Polski. Jest ona krajem rozwijającym się bardzo szybko i dynamicznie. Cieszę się, że to wszystko udało się osiągnąć bez wojny. Nie możemy o tym zapomnieć. Nigdy nie marzyłem, że tego dożyję, takiej wolności, bez granic. Uważam, że postęp w Polsce na przełomie ostatnich 10-ciu lat jest nie do powtórzenia w żadnym innym kraju europejskim. Polska jest krajem bardzo dobrze wykształconych ludzi. Uważam, że są duże perspektywy rozwoju. Wszyscy Polacy, których poznałem, to byli i są bardzo dobrzy fachowcy, dobrzy ludzie. Jeżeli miałbym wybrać w tym momencie, gdzie mam żyć, to wybieram bez wahania Polskę. Kraków jest dla mnie najpiękniejszym miastem w Europie.
P.K.: Czego Pana zdaniem brakuje polskiej branży kominkowej do tego, aby być równorzędną dla rynku niemieckiego?
G.M.R.: Trzeba kompetencji i wiedzy fachowej, brakuje dobrych wykonawców kominków. Błędem jest, że nie ma szkół kształcących wykonawców kominków, nie ma instytucji nadzorującej branżę kominkową. W Niemczech jest potrzebne pozwolenie na podłączenie kominka. W Polsce klienci nie bardzo wiedzą jaki towar kupują, czy dobrej czy złej jakości.
P.K.: Wiele mówi się o kopiowaniu pomysłów największych firm w branży kominkowej przez mniejsze, próbujące w ten sposób odnaleźć się na rynku. Co czuje Pan kiedy widzi, że inni wdrażają Pana pomysły do swoich produktów? Czy jest to tylko żal czy może również pewnego rodzaju duma - w końcu kopiuje się zawsze to, co najlepsze?
G.M.R.: Nie mam żalu do firm i do ludzi, którzy korzystają z naszych doświadczeń i osiągnięć, ale jest to trochę bolesne, że z tym trzeba będzie żyć. Ja też patrzę co konkurencja robi i czasami aż kusi żeby to wykorzystać, ale mówię do naszych techników "nie", możemy się przyjrzeć, ale rozwiązanie musimy znaleźć jeszcze lepsze, bo ja bym się wstydził, gdyby ktoś później na targach powiedział, że zrobiłem tak jak ten albo tamten, że nie jest to moje. Nie chciałbym tego przeżyć. Większość ludzi prowadzi firmę tylko dla pieniędzy, oczywiście ja też muszę zarabiać, ale dla mnie na pierwszym miejscu jest produkt i zadowolony klient. Najcenniejsze jest to, jak jestem na targach i widzę zachwyt u ludzi oglądających moje produkty. To jest bezcenne. Moim zadaniem jest dawanie produktów coraz to nowszych i zaawansowanych technologicznie, lepszych od innych. Kieruję się zasadami: "Przestaniesz się czuć wartościowy, jeżeli nie będziesz lepszy od innych. Dążenie do sukcesu trzeba widzieć jako rywalizację, a nie jako przymus do pracy. Jak przestaniesz być lepszym, to zostajesz w tyle".
P.K.: Czy firma jakoś szczególnie odczuła skutki recesji gospodarczej?
G.M.R.: Oczywiście odczuliśmy i do tej pory odczuwamy recesję na rynku europejskim. Jednak w porównaniu do innych, powiedziałbym, że naszej branży prawie nie dotknęła, a w krajach gdzie palenie drewnem jest tradycją, zanotowaliśmy nawet wzrost sprzedaży. Obecnie eksportujemy nasze produkty do 42 krajów na całym świecie, co powoduje równomierne rozłożenie ryzyka.
P.K.: Jak, jako lider rynku europejskiego, widzi Pan branżę kominkową i grzewczą za 10 - 20 lat? Czy drewno jako "paliwo wszech czasów" obroni się przed pelletami? Czy może pojawi się jakiś nowy, tańszy opał, który jednak zachowa piękno i atmosferę tradycyjnego ognia?
G.M.R.: Jestem przekonany, że nasza branża ma dużą przyszłość. Drewno dawało nam i daje od wieków ciepło oraz energię, której człowiek potrzebuje i będzie zawsze potrzebował. Dlaczego mielibyśmy z tego zrezygnować? Człowiek jest indywidualistą i nie chce być uzależniony, dlatego chce mieć własne źródło ciepła i energii. W dzisiejszych czasach nie ma lepszej alternatywy niż drewno, a nasz rozwój techniczny pozwala nam maksymalnie wykorzystać energię i eksponować piękno ognia.
Pellety to też jest forma drewna, ale jako opał w porównaniu do drewna droższy, jego zaletą jest wygodniejsze używanie, jednak produkcja zależna jest od energii elektrycznej.
Ja jestem pomimo wszystko pewny, że w przyszłości opalanie pelletami będzie, oprócz gazu, najważniejszym źródłem energii. W automatycznym spalaniu nie widzę na razie alternatywy dla drewna.
P.K.: Podobno Pana pasją są zabytkowe piece kaflowe i ich rekonstrukcja. Czy jest to forma hołdu oddanego tradycyjnym technikom zduńskim czy raczej chęć zachowania piękna zabytkowych pieców dla następnych pokoleń?
G.M.R.: W czasach kiedy ludzie żyli w zamkach i grodach, grzali się przy otwartym ogniu. Później próbowali opanować ogień i budowali paleniska kamienne. Następna epoka jest dla mnie najdoskonalsza, kiedy to paleniska były obudowywane ceramiką. Tutaj powstała nowa kultura ogrzewania pomieszczeń, która do dzisiaj się utrzymała. Setki tysięcy tych pięknych, wytworzonych eksponatów, zasługuje na godne miejsce w naszej historii. Budzi to mój najwyższy szacunek i moim zadaniem jest przekazanie tej kultury dla następnych pokoleń, nie tylko w Europie ale i na całym świecie.
Gerhard Manfred Rokossa fot. Sparthermpin

Gerhard Manfred Rokossa i Paweł Kralka fot. Kominekpin

fot. Sparthermpin

Komentarze (0)

Zaloguj się aby skomentować artykuł
Zaloguj się
facebook Twitter Google+

Nasi partnerzy

Kominki polski
Pasywny Budynek
IntelEko.pl
Ogrzewnictwo.pl
Kominek