"Malowanie na ceramice uczy cierpliwości i otwartości na poznawanie nowych rzeczy. Materiał ten nie łatwo jest ujarzmić i wymaga od artysty dużej pokory".
Zobacz całą galerię
Paweł Kralka: Jak Pani trafiła do branży kominkowej?
Alena Antosz: Stało się to przy okazji mojej pracy w charakterze projektanta wnętrz i ogrodów. Spotkałam zduna z Podhala, Pana Andrzeja Dziadkowca, z którym wykonałam kilka kominków i kuchni kaflowych. Podczas jednego z projektów zostałam zabrana do Kafel-Art, pracowni Pani Lidii Pogonowskiej. Magia tego miejsca i osoba Pani Lidii urzekły mnie. Zachęcona jej namowami postanowiłam spróbować swoich sił w malowaniu na kaflu.
PK: Czy malowanie na kaflach od razu się Pani spodobało, czy raczej musiała się Pani do tego przekonać?
AA: Zacznijmy od tego, że ta praca w ogóle mnie nie obciąża. W kaflarni wypoczywam, zaszywam się tam czasami na całe soboty i popołudnia. Generalnie u Pani Lidii panuje atmosfera, którą mogłabym porównać do swojego wyobrażenia o raju. I z całą pewnością nie przesadzam, wypowiadając te słowa. Podoba mi się, że nie potrzeba przy tym żadnego nośnika, wszystko rozrabia się za pomocą wody. Nie ma tu chemii, tylko pigment i oczywiście to, co do człowieka przyjdzie w chwili tworzenia. Ponadto praca w kaflarni miała kolosalne znaczenie dla mojej kariery artystycznej, ponieważ wyznaczyła jej nowy kierunek, zdecydowanie bardziej radosny i dojrzalszy. Dało się to już zauważyć w pierwszej pracy na kaflu, którą prezentowałam na swoim wernisażu w Lanckoronie - portrecie Matki Boskiej. Patrząc na nią, widzę ogromny rozwój swojej twórczości.
PK: Można zatem powiedzieć, że praca przy malowaniu kafli stała się przełomowym wydarzeniem w Pani twórczości?
AA: Po spotkaniu Pani Lidii pojawiło się jeszcze kilka innych osób, otwartych na moją sztukę. Ich opinie, sugestie wyrwały mnie ze stagnacji, ze schematów, które powielałam przez długi czas. Pragnąc rozwijać się w jakiejkolwiek branży, musimy nieustannie otwierać się na to, co nowe. Często stan obecny jest na tyle komfortowy, że nie chcemy ruszyć do przodu. Zmiany wymagają wielkiej odwagi ze strony artystyw, a praca w kaflarni dodała mi jej wiele.
PK: Czy malowanie na kaflu jest podobne do innych technik, z których Pani korzystała?
AA: Malując kafle, doceniłam łatwość, z jaką przychodziło mi malowanie na desce czy tuszem lub projektowanie witraży. Efekt po wypaleniu kafli może niejednokrotnie zaskoczyć. Malowanie na ceramice uczy cierpliwości i otwartości na poznawanie nowych rzeczy. Materiał ten nie łatwo jest ujarzmić i wymaga od artysty dużej pokory. Pani Lidia sama najlepiej wie, że na początku przyszło mi zapłacić wysokie "frycowe" z powodu jednego błędu. Kafle wymagają ode mnie czegoś więcej niż inne techniki, sprawiają, że chcę rozszerzać swoje umiejętności. Zaczęłam wykonywać przepróchy, różnego rodzaju odciskania, czego wcześniej w ogóle nie robiłam.
PK: Fakt, że nie pracowała Pani wcześniej przy malowaniu kafli, przeszkadza czy pomaga? Pytam o to dlatego, ponieważ niejednokrotnie zdarza się, że osoba dopiero wchodząca do danej branży, potrafi zrobić coś ciekawego.
AA: Pozwoli Pan, że przedstawię mu historię, którą usłyszałam od znajomego, wdrażającego mnie do zawodu projektanta wnętrz. Pewien człowiek próbował przewiercić diament. Odwiedził wszystkie pracownie jubilerskie, ale każdy, rozkładając ręce, odpowiadał, że nie ma do tego odpowiedniej technologii. Trafił w końcu do małego zakładu, gdzie starszy rzemieślnik również mu odrzekł, że nie posiada takich narzędzi, ale zna kogoś, kto może to uczynić. Zawołał z zaplecza chłopca, przyuczającego się dopiero do zawodu jubilera i polecił mu przewiercić kamień. Chłopiec zrobił to, bo nie wiedział, że się nie da. Ja pewnie z perspektywy fachowców popełniam błędy, ponieważ nie wiem jeszcze wszystkiego. Mam wrażenie, że to zaowocuje czymś naprawdę ciekawym. Czasem takie spojrzenie, nieskalane teoretyczną wiedzą z książek, tylko pełne radości i spontanicznych działań, może przynosić ciekawe efekty artystyczne.
PK: Jednak zgodzi się Pani ze mną, że są pewne zasady, których należy się trzymać?
AA: Oczywiście, zawsze trzeba używać odpowiednich materiałów, przeznaczonych stricte do kafli. Niektórym rzeczom jest przypisane pewne sacrum. Etapy towarzyszące powstawaniu ceramiki zostały uświęcone przez wieki. List napisany długopisem nie wywołuje już takich wrażeń estetycznych jak ten napisany piórem. Myślę, że tak samo jest z ceramiką.
PK: Na wielu Pani pracach widnieją kobiety. Dla mnie te przedstawienia są nieco mroczne.
AA: Nie wiem, czy nazwałabym je mrocznymi. Z pewnością zmuszają odbiorcę do pewnej konfrontacji z samym sobą, ze swoimi emocjami. Z niektórymi moimi pracami jest jak z dobrym filmem. Może nie chce się go drugi raz zobaczyć, ale robi kolosalne wrażenie. Jestem autentyczna w tym, co robię i nie przekazuję emocji, których we mnie nie ma. Wizerunki tych kobiet to jedynie wycinek mojej twórczości, która jest o wiele bardziej złożona. Tak naprawdę prezentowanie swoich dzieł wymaga wielkiej odwagi. Przez 20 lat malowałam do teczki, ale Pan Kazimierz Wiśniak zachęcił mnie do wystawienia prac na światło dzienne. Dzięki temu poznałam wiele opinii o mojej twórczości, które uważam za cenne, gdyż motywują do rozwijania swoich umiejętności.
PK: Malowanie to osobista przestrzeń w Pani życiu, a jak jest z projektowaniem wnętrz?
AA: Projektując dla klienta, przestawiam się przede wszystkim na jego potrzeby, tryb myślenia, gust. Planuję to zrobić w sposób spójny i ergonomiczny, by stworzyć miejsce, w którym on będzie wypoczywał. Nie chcę przecież sobie zrobić mieszkania czy ogrodu, tylko klientowi.
PK: Jakie są Pani dalsze plany artystyczne?
AA: Uśmiecham się na samą myśl o tym, co będzie dalej. Marzą mi się kompozycje z kafli. Nie ukrywam, że chciałabym również wyjść poza kominki i tworzyć murale, całe kompozycje we wnętrzach czy altanach ogrodowych. Ceramika jest tak niesamowicie spójna z przyrodą, doskonale wpisując się w aranżowanie właśnie ogrodów. Ponadto planuję wrócić do ceramiki użytkowej. Myślę, że również dzięki uprzejmości Pani Lidii taka kolekcja w najbliższym czasie powstanie.
PK: Życzę Pani realizacji tych planów! Bardzo dziękuję za rozmowę.